niedziela, 6 września 2020

Masz do tego prawo

 



  • - Chodź, coś Ci pokażę - szepnął nagle wpatrując się w kubek pełny gorzkiej, czarnej herbaty. 

Nie czekając na odpowiedź, ostrożnie odstawił napój na szklanym stoliku. Chwycił ją mocno za rękę i wyprowadził z domu.


Zaczęli iść w kierunku do tej pory jej nieznanym i właściwie obojętnym. Słońce zaczęło chować się za horyzontem, a wiatr delikatnie rozwiewał jej kruczoczarne włosy. Poruszali się szybko, przedzierając się przez wysokie, wilgotne od rosy trawyMinęli rząd malowniczych domków, które na pierwszy rzut oka wyglądały identycznie i okrążyli niewielki staw, gdzie pluskały się kaczki.  

  • - Już niedaleko - rzucił przez ramię, przerywając nieustającą ciszę.  

Nastała noc. Ciemne niebo rozświetlały małe, migoczące punkciki. Mrok nie był nigdy bardziej pociągający, niż teraz. Pozwalał odetchnąć, stłumić gonitwę myśli. W końcu dotarli do niewielkiego pagórka, z którego wyrastało potężne, rozłożyste drzewo. Grube gałęzie wyglądały na bardzo stare, ale niesamowicie silne. Nagle objął ją mocno w pasie i przyciągnął do siebie. Stali tak chwilę nie odrywając od siebie wzroku.  

  • - Weź ręce lekko do tyłu, zaciśnij pięści i krzyknij najgłośniej jak potrafisz. - Wypuścił ją z uścisku i czekał na jej reakcję.  

Nic. 

  • - Uwolnij łzy, które dusisz w sobie. Popłacz - szepnął jej do ucha.  

Nic. 

Patrzyła na niego tymi błyszczącymi w świetle księżyca oczami i mocno zaciskając wargi nie zareagowała w żaden oczekiwany sposób.  

  • - Usiądźmy naprzeciwko siebie, tutaj pod tym drzewem - powiedział, z każdym kolejnym słowem coraz bardziej ściszając głos. 

Tym razem posłuchała i usiadła wygodnie na wilgotnej trawie.  

  • - Przychodzę tu zawsze, jak mam gorszy okres... - zawiesił na chwilę głos patrząc nieobecnym wzrokiem w dal. - Siedzę i myślę. Sam nie wiem o czym, ale jest to dużo rzeczy... Te miejsce pomaga mi się wyciszyć. Nikt mnie nie ocenia... nie krytykuje. W tym jednym momencie nikt ode mnie niczego nie wymaga... ani nie oczekuje. Jestem sam. Ja i to drzewo, i nic poza tym. Czasami mówię sam do siebie, żeby wszystko z siebie wyrzucić. I to jest ok. - Spokojnym ruchem przeniósł swój wzrok na nią, patrząc jej głęboko w oczy kontynuował. - Pamiętaj, że masz prawo się bać. Masz prawo do wyrażania emocji. Masz prawo być zestresowana, czuć lęk i niepokój. Masz prawo zmienić to, co ci się nie podoba, ograniczyć kontakt z kimś, kto cię krzywdzi. Jesteś wystarczająca. Teraz jest ciężko, ja wiem, ale poradzisz sobie. Jestem przy tobie. 

  • - Dziękuję. 

Łzy pociekły jej po bladoróżowych policzkach i nagle wszystko przestało mieć znaczenie... lub właśnie zaczęło je nabierać... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj, jeśli chcesz ;)