piątek, 1 lutego 2019

Posłuszna



Tego ranka znowu dotknął mnie mocniej. Ze strachu zamknęłam oczy. Przeszywający ból otworzył mi dygocące, mokre ręce. Coś spadło, potłukło, coś się poturlało. Brązowy cień rozsypał mi się pod nogami, a szklana buteleczka podkładu dotarła aż pod parapet. Odbiła się od ściany, stanęła. Niewielki strumień łez popłynął mi po policzkach. "Sprzątnij to" - usłyszałam. Posłusznie zebrałam proszek szufelką i wyrzuciłam do śmieci.



Podniosłam buteleczkę i postawiłam na toaletce obok perfum od niego. Spojrzałam nieśmiało w górę, patrzył na mnie z tym cwanym uśmieszkiem co zwykle. Czułam jak  jego błyszczące, niczym księżyc oczy rozbierają mnie z uczuć, emocji, ubrań. Sprawiał, że byłam brudna i czysta jednocześnie. Fantastyczne uczucie, niesamowicie pociągające. Bez wahania wydusiłam z siebie: "kocham cię". Uśmiechnął się jeszcze szerzej, nachylił i delikatnie pocałował. Blask, którym rozświetlał cały mój pokój, niczym ognisko, nagle go opuścił, zamieniając się w szarość, inność, dzikość nie do okiełznania. Mat zawładnął jego cierpkimi ustami, które teraz wydały mi się jeszcze bardziej wydatne i ponętne. Usiadł na fotelu obok i zajął się swoimi sprawami. Natychmiast dokończyłam się malować żeby mu nie przeszkadzać. Starannie zakryłam fioletowy obłok na policzku i prawym nadgarstku. Wzięłam talerz z okruszkami, który leżał na stoliku i natychmiast umyłam. Nie chciałam żeby znowu był na mnie zły. Kocham go za to, że jest taki władczy, twardy i stanowczy. Wydaje mi się wtedy niesamowicie męski. Jednak dzisiaj było inaczej. Potrzebowałam opieki, ciepła i troski. Powiedziałam mu o tym. Wstał, zaśmiał się gorzko, mruknął coś pod nosem i wyszedł z domu mocno trzaskając drzwiami.

* Tekst nie ma nic wspólnego z moim życiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj, jeśli chcesz ;)